Kto miał do czynienia z trzy, czterolatkiem wie, że wyobraźnia dziecka jest nieograniczona i pełna uważności obecność rodzica nie kończy się wraz z osiągnięciem przez dziecko przedszkolnej samodzielności. Wręcz wymaga lawinowego rozszerzenia zakresu możliwego rozwoju wypadków. I najczęściej tak się zdarza, że z wielu opcji do wyboru dziecko wybiera tę, która rodzicowi nawet do głowy nie przyjdzie. Ja tej serii nadałabym tytuł Przypadki/wypadki Bolusia gdy mama nie patrzy.
Autorką książek o Bolusiu jest szwedzka pisarka Barbro Lingren, laureatka w 1973 r. Nagrody Astrid Lindgren, znana w Polsce z serii niewielkich kartonówek dla młodszych dzieci o Maksie. Serię zilustrował Olof Landstrom fińsko-szwedzki ilustrator i autor animacji. Seria charakteryzuje się krótkimi, dowcipnymi tekstami, zabawnymi puentami i fantastycznie dopełniającymi tekst ilustracjami.
Przychodzi taki moment w życiu dziecka, że pragnie samodzielności i niezależności. Nie, nie, nie chodzi mi o zbuntowanych nastolatków. Moja czterolatka nie pozwala przestawić zabawek, ma własną teorię porządku i czystości, zapewnia, że chętnie zostanie sama w domu, gdy nie można jej rano dobudzić przed wyjściem do przedszkola. W Ależ, Bolusiu! kilkuletniemu prosiaczkowi nie podoba się to, że jego mama cały dzień sprząta. Na dodatek sprząta w jego pokoju, układa jego własne patyczki i ziemniaczki, chce go wykąpać i wyprać przytulankę Chrumtaska. To na pewno nie jest przepis na dobry dzień. Boluś postanawia się wyprowadzić i poszukać sobie nowego domu. Nikt nie chce przygarnąć Bolusia i Chrumtaska. Prosiaczek zatem radzi sobie sam i na łące wykopuje sobie przytulny dołek. Niestety, teren należy do gospodarza, który przepędza Bolusia. Podczas dramatycznej ucieczki zawierusza się Chrumtasek. Po dołku na polu nie ma już śladu, a gdy Boluś przekopuje łąkę, ponownie musi uciekać przed właścicielem terenu, tym razem w krzaki, gdzie przypadkowo odnajduje przytulankę. Niestety, jest ona jeszcze brudniejsza. Boluś postanawia wrócić do domu, a chroniąc Chrumtaska przed spotkaniem z pralką mamy, sam go przepłukuje w kałuży. Mama, nieświadoma przygód Bolusia, chwali go za wypranie maskotki.
W Ładnie, Bolusiu! rodzina Bolusia zyskuje nowego członka, a Boluś wyczekanego braciszka. Ale braciszek tylko płacze i płacze, na dodatek dostaje coś, o czym Boluś skrycie marzy. Smoczek niemowlaka staje się nowym obiektem pożądania prosiaczka. Boluś bierze sprawy we własne ręce. Wynosi braciszka przed dom, zabiera mu smoczek, w zamian dając własną przytulankę Chrumtaska. I ze smoczkiem w ryjku rzuca się do ucieczki. Dzieci, w mijanym przedszkolu, wyśmiewają Bolusia, podobnie jak agresywne klawe knurki w piłkarskich korkach. Knurki doganiają Bolusia, dają mu po ryjku i zabierają smoczek.. Bolusia z opresji ratuje duży pies. Boluś odzyskuje smoczek, ale nie może się nim nacieszyć. Braciszek zanosi się płaczem, znudzony zabawą Chrumtaskiem. Boluś pędem wraca do domu, oddaje smoczek i zanosi braciszka do domu. Niczego nie świadoma Mama chwali Bolusia za opiekę nad braciszkiem.
Braciszek Bolusia już chodzi i mimo, że jeszcze nie mówi staje się dobrym towarzyszem zabaw Bolusia. A raczej naśladowcą. Chrum, Chrum, Bolusiu! przypomina mi pewien spacer bardzo dawno temu. Mieszkaliśmy w bloku na osiedlu w ciągłej budowie. Jesień i jesienne deszcze sprawiły, że wszelkie przejścia były gliniasto-błotniste. Ja miałam może 4, 5 lat. Moja siostra młodsza ode mnie półtora roku, ze 3. Niedzielne południe. Tradycją naszej rodziny był spacer. Czekałyśmy ubrane z siostrą pod blokiem na rodziców. Ja zniecierpliwiona oczekiwaniem, wzięłam siostrę za rękę i postanowiła "odwalić ten spacer". Rodziców spotkałyśmy, gdy już wracałyśmy do domu po spełnionym niedzielnym obowiązku. Siostra prawie po szyję w błocie (zaliczyła kilka upadków), ja po pachy. Ale dumne i zadowolone. Boluś znudzony siedzeniem w domu, zabiera braciszka i Chrumtaska na spacer. Jedyny zabroniony przez mamę kierunek - sadzawka, wydaje się najbardziej atrakcyjny. Tym bardziej, że gromadzi okoliczną dzieciarnię. Jest tam również Klara, w której Boluś się podkochuje. Ale nad stawem przebywa również Rolcio, który "zabawę" rozumie inaczej. Rolcio spycha braciszka do sadzawki, Klara braciszka ratuje, a Boluś o ten ratunek zazdrosny, sam wpada do wody. Klara ratuje i Bolusia i po chwili Boluś i braciszek siedzą na Klary kolanach. Gdy im się to nudzi, chcą iść do domu trochę sobie pochrumkać. Ale, że są brudni i mokrzy, schronienia szukają w lesie. Leśna ciemność sprawia, że jednak powrót do domu wydaje się najbardziej atrakcyjny. Gdy biegną do domu, ulewa zmywa z nich ślady przygód. Mama użala się nad przemoczonymi do suchej nitki prosiaczkami.
Ależ, Bolusiu!, Ładnie, Bolusiu!, Chrum, chrum, Bolusiu!
Autor: Barbro Lindgren
Ilustrator: Olof Landstrom
Tłumaczenie: Katarzyna Skalska
Rok wydania: 2014, 2014, 2015
Wydawnictwo: Zakamarki
W Ładnie, Bolusiu! rodzina Bolusia zyskuje nowego członka, a Boluś wyczekanego braciszka. Ale braciszek tylko płacze i płacze, na dodatek dostaje coś, o czym Boluś skrycie marzy. Smoczek niemowlaka staje się nowym obiektem pożądania prosiaczka. Boluś bierze sprawy we własne ręce. Wynosi braciszka przed dom, zabiera mu smoczek, w zamian dając własną przytulankę Chrumtaska. I ze smoczkiem w ryjku rzuca się do ucieczki. Dzieci, w mijanym przedszkolu, wyśmiewają Bolusia, podobnie jak agresywne klawe knurki w piłkarskich korkach. Knurki doganiają Bolusia, dają mu po ryjku i zabierają smoczek.. Bolusia z opresji ratuje duży pies. Boluś odzyskuje smoczek, ale nie może się nim nacieszyć. Braciszek zanosi się płaczem, znudzony zabawą Chrumtaskiem. Boluś pędem wraca do domu, oddaje smoczek i zanosi braciszka do domu. Niczego nie świadoma Mama chwali Bolusia za opiekę nad braciszkiem.
Braciszek Bolusia już chodzi i mimo, że jeszcze nie mówi staje się dobrym towarzyszem zabaw Bolusia. A raczej naśladowcą. Chrum, Chrum, Bolusiu! przypomina mi pewien spacer bardzo dawno temu. Mieszkaliśmy w bloku na osiedlu w ciągłej budowie. Jesień i jesienne deszcze sprawiły, że wszelkie przejścia były gliniasto-błotniste. Ja miałam może 4, 5 lat. Moja siostra młodsza ode mnie półtora roku, ze 3. Niedzielne południe. Tradycją naszej rodziny był spacer. Czekałyśmy ubrane z siostrą pod blokiem na rodziców. Ja zniecierpliwiona oczekiwaniem, wzięłam siostrę za rękę i postanowiła "odwalić ten spacer". Rodziców spotkałyśmy, gdy już wracałyśmy do domu po spełnionym niedzielnym obowiązku. Siostra prawie po szyję w błocie (zaliczyła kilka upadków), ja po pachy. Ale dumne i zadowolone. Boluś znudzony siedzeniem w domu, zabiera braciszka i Chrumtaska na spacer. Jedyny zabroniony przez mamę kierunek - sadzawka, wydaje się najbardziej atrakcyjny. Tym bardziej, że gromadzi okoliczną dzieciarnię. Jest tam również Klara, w której Boluś się podkochuje. Ale nad stawem przebywa również Rolcio, który "zabawę" rozumie inaczej. Rolcio spycha braciszka do sadzawki, Klara braciszka ratuje, a Boluś o ten ratunek zazdrosny, sam wpada do wody. Klara ratuje i Bolusia i po chwili Boluś i braciszek siedzą na Klary kolanach. Gdy im się to nudzi, chcą iść do domu trochę sobie pochrumkać. Ale, że są brudni i mokrzy, schronienia szukają w lesie. Leśna ciemność sprawia, że jednak powrót do domu wydaje się najbardziej atrakcyjny. Gdy biegną do domu, ulewa zmywa z nich ślady przygód. Mama użala się nad przemoczonymi do suchej nitki prosiaczkami.
Ależ, Bolusiu!, Ładnie, Bolusiu!, Chrum, chrum, Bolusiu!
Autor: Barbro Lindgren
Ilustrator: Olof Landstrom
Tłumaczenie: Katarzyna Skalska
Rok wydania: 2014, 2014, 2015
Wydawnictwo: Zakamarki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz