W Judytki biblioteczce są dwie i to wszystkie, wydane w Polsce książki, mieszkającego w Anglii autora i ilustratora Roba Scottona. I wielka szkoda, że tylko dwie, bo chętnie nabyłabym pozostałe przygody sympatycznych zwierzaków. Świetnie, dowcipnie opowiedziane historie, a jeszcze lepsze ilustracje pełne zaskakujących szczegółów, odkrywanych podczas kolejnych czytań. Historia zaczyna się, gdy czarny kociak Kotek Splotek budzi się rano przerażony wizją pierwszego dnia w szkole. Najchętniej zostałby w cieplutkim łóżku wraz ze swoim przyjacielem myszą Zygmuntem. Właśnie myszą! Zresztą to nie jedyny mysi motyw - kapcie Splotka to również małe puchate myszki. A wracając do przerażenia - jest tak wielkie, że ogonek Splotka skręcił się, a on sam postanowił ukryć się pod kołdrą, mając nadzieję, że Pierwszy Dzień w Szkole go nie zauważy. Splotek wymyśla mnóstwo zabawnych powodów, dla których absolutnie nie może pojawić się w tym dniu w szkole. Niestety przebiegła mama Splotka, skutecznie je odpiera. Dla osłodzenia tego dnia pozwala Splotkowi pojechać do szkoły na rowerze. Czarny kotek w czerwonej czapeczce, z czerwoną listonoszką przewieszoną przez ramię, z ukrytym w pojemniku śniadaniowym Zygmuntem rusza na spotkanie z nieznanym. Po drodze mija sklep z przysmakami (babkami szprotowymi, białymi myszkami w czekoladzie), rynnę z napisem "nie przywiązywać psów", Cafe Kot, by dotrzeć wreszciee do Kociej Szkoły. Pani Kizia-Mizia przedstawia Splotka pozostałym uczniom (jedna z koleżanek ma przytulankę baranka Bronka). Podczas lekcji Splotek dowiaduje się rzeczy, która go zdumiewa "Koty chodzą po drzewach, piją mleko i gonią myszy". Usilne dopytywanie Splotka "dlaczego" przerywa drugie śniadanie. Z pojemnika Splotka wydobywa się Zygmunt, który staje się celem pościgu kolegów naszego bohatera. Dzięki zbiegowi okoliczności Zygmunt przeraża kociaki, pomaga otworzyć magazynek z mlekiem, a Pani Kizia-Mizia zmienia treść lekcji "koty nie gonią myszy". A Splotek nie może się doczekać kolejnego dnia w szkole. Pierwszy dzień w przedszkolu, zerówce, szkole, kolonii przeraża dziecko. Książka Roba Scottona pozwala ten strach oswoić, a książka jest świetnym pretekstem do rozmowy z dzieckiem, czego konkretnie się bo i jak sobie z tym lękiem poradzić. Może również skłonić do zastanowienia się czyj lęk jest większy: rodzica czy dziecka.
Kotek Splotek
Autor i ilustracje: Rob Scotton
Tłumaczenie: Jędrzej Polak
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2010
Baranek Bronek, mieszkaniec łączki Żabie Mokradełko, musiał zmierzyć się z potężnym wyzwaniem - zaśnięciem, gdy wcale, ale to wcale mu się to nie udawało. Wszystkie owieczki po wieczornych rytuałach zasypiały od razu, ale nie Bronek. Chociaż bardzo się starał i może im bardziej się starał, tym sen wydawał się coraz bardziej nieosiągalny. Szukał ciemności, która go w końcu przerażała, ochłody, która była za zimna, innego miejsca do spania, które było albo za ciasne, albo zamieszkałe przez dzikie stwory, albo zatłoczone, Z nudów i braku innych pomysłów Baranek Bronek zaczął liczyć: policzył nogi, i wszystkie gwiazdy na niebie. W końcu licząc baranki, gdy policzył również siebie zasnął tak smacznie, że spał nawet, gdy inne owieczki i baranki rozpoczynały nowy dzień. Książka Scottona nie oferuje recepty na bezsenność, to raczej luźne wariacje na temat przysłowiowego "liczenia baranów". Natomiast warto po nią sięgnąć ze względu na piękne, dowcipne ilustracje w pastelowych tonacjach głownie błękitu.
Baranek Bronek
Autor i ilustracje: Rob Scotton
Tłumaczenie: Jędrzej Polak
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz